Przedmiotem naszych rozważań jest sprawowanie władzy przez obóz sanacyjny w latach 1935-1939 (okres między śmiercią Marszałka 12 maja 1935 r. a wybuchem II wojny światowej 1 września 1939 r.). W pracy wykorzystano wiedzę z zakresu filozofii i teorii prawa i państwa, prawa konstytucyjnego, nauki historii, historii ustroju i prawa, psychologii władzy, myśli politycznej i biografistyki politycznej. Próba kompleksowego ujęcia tematu ma na celu odpowiednie zrozumienie różnych aspektów ówczesnej rzeczywistości polityczno-społecznej.
Sytuacja polityczna w Polsce po 1935 r. miała specyficzny charakter. Śmierć Hegemona — Marszałka Józefa Piłsudskiego, niekwestionowanego lidera i przywódcy obozu niepodległowościowo-patriotycznego, a tym samym władcy państwa, postawiła pytanie: kto faktycznie sprawuje władzę po śmierci Marszałka? Nie chodzi o regulacje prawne i konstytucyjne, ale o realny wpływ na rządzenie i kierowanie państwem. Teoria prawa hegemona, którą rozwijam, nawiązuje poniekąd do idei ośrodka dyspozycyjnego czy decyzyjnego władzy. Ośrodkiem takim nie musi być osoba, grupa czy organ, którym taka władza realna i faktyczna została dana na mocy ustaw i konstytucji. Hegemon przybiera różne postacie. Monopolizuje jednak — w swej czystej postaci — całe życie społeczne, polityczne, obywatelskie, państwowe i samorządowe. Jego władza jest uzasadniona psychologią i przemocą. Może skutecznie interweniować w każdej sprawie za kimś lub przeciwko komuś. Ma wpływ na wszelkie instytucje państwowe (parlament, rząd, wojsko, ministerstwa, sądy, urzędy). Hegemon posiada określoną ideę władzy i życia społecznego. Podstawą prawa hegemońskiego jest wola hegemona. Prawo hegemona jest ważniejsze niż prawo stanowione przez organy państwa w trybie przewidzianym prawem państwowym. Hegemon rządzi za pomocą dyspozycji, poleceń, sugestii kierowanych do osób i agend. Strach przed Jego siłą i wpływem oraz podziw dla Hegemona jest ogromny. Hegemon niekoniecznie musi na zewnątrz kreować się na dyktatora, może zostawić fasady i pozory demokracji, zawsze jednak ucieka w autorytaryzm różnego rodzaju i różnej intensyfikacji oraz dążenie do pełni realnej władzy. Marszałek Piłsudski nie pełnił funkcji, które by pozwalały powiedzieć, że prawo i ustrój konstytucyjny dawały mu władzę hegemońską. Jego władza hegemońska należała mu się z mocy Jego autorytetu, wielkości i zasług. Sprawował faktyczną władzę w państwie. Jego śmierć wprowadziła chaos w dotychczasowym niezachwianym prawie hegemona. Kto bowiem miałby pełnić taką rolę oraz stosować i tworzyć to prawo? Prezydent Mościcki (spokojnego usposobienia, ale wielkiej władzy danej przez konstytucję kwietniową z 1935 r.), marszałek Śmigły-Rydz (pompatycznie wyniesiony i hołubiony, mniej jednak zdolny od Wodza) czy może ambitny minister Beck i inni pułkownicy, zasłużeni w legionowej walce o niepodległość? Walka o władzę i prawo hegemona stawia przed nami pytanie, czy w ogóle po Marszałku ktoś z jego uczniów mógł pełnić taką ponad- i pozakonstytucyjną władzę i funkcję oraz czy jakaś osoba lub grupa „odziedziczyła" lub „wywalczyła" prawo hegemońskie po wielkim wodzu, przywódcy i ojcu narodu, Józefie Piłsudskim?
Zanim przejdziemy do rozważań politycznych, prawnych i historycznych na temat władzy w latach 1935-1939, trzeba przedstawić zarys teorii prawa hegemońskiego. Wyjaśnić trzeba, że problem instrumentalnego traktowania prawa związany jest z ośrodkiem decyzyjnym władzy publicznej. Ośrodek decyzyjny może być również zwany ośrodkiem „dyspozycyjnym”, jako że wydaje dyspozycje poszczególnym agendom prawotwórczym i organom prawo stosującym w państwie. Ośrodek decyzyjny może mieć charakter faktyczny (realny) lub instytucjonalny (zalegalizowany). Jeśli ośrodek dyspozycyjny ma charakter jednoosobowo-instytucjonalny, mamy do czynienia z tyranią lub despotą w świetle i majestacie prawa. Tak było w starożytnej Grecji czy Rzymie. Nie inaczej było w czasach Napoleona, wielu absolutnych władców renesansowych czy oświeceniowych, a także za Hitlera i Stalina.
Należy podkreślić, że ośrodek decyzyjny może mieć jednak również charakter nieformalny — faktyczny (realny). Ośrodek decyzyjny może w takiej sytuacji albo być pewnym układem osób i wzajemnych zależności, albo może spoczywać w rękach jednej osoby. W tym drugim przypadku ośrodkiem decyzyjnym jest jedna osoba, którą dla naszych naukowych potrzeb nazwiemy „hegemonem”. Hegemon posiada realny i faktyczny wpływ na działania najważniejszych instytucji państwowych oraz na całokształt władzy publicznej w państwie. Nie pełni oficjalnie żadnych funkcji urzędowych lub pełni takie, które nie odzwierciedlają formalnie jego pozycji. Siłą Hegemona jest jego autorytet, przekonanie innych o jego nieomylności, perswazja i złożone obietnice, przekonanie innych o posiadaniu prawdy absolutnej lub o „powołaniu do wypełnienia dziejowej misji”, ale także lęk przed nim, wynikający z obawy o własne życie, zdrowie, utratę dotychczasowej pozycji.
Jak być powinno w demokracji? W demokracji ośrodków decyzyjnych powinno być wiele. Wynika to z zasady balansowania się władz, a więc wzajemnej kontroli i ograniczeń między różnymi instytucjami władzy publicznej. Jeśli de facto władza jednej osoby na instytucje państwowe jest większa od jej uprawnień wynikających z obowiązującego prawa, powstaje sytuacja niebezpieczna. Hegemon dominuje naocznie życie publiczne i społeczne, jeśli się ujawnia. Przeważnie tak się dzieje, bo nie byłoby powodu, dla którego miałby kryć się przed widoczną, realną władzą w państwie poprzez wpływy na wszelkiego rodzaju organy: wykonawcze, sądownicze, prawodawcze, kontrolne, samorządowe etc. Niebezpieczeństwo jest mniejsze, jeśli demokracja ma twarde podstawy, a władza spoczywająca de facto w rękach jednej osoby wydającej dyspozycje ma charakter w znacznej mierze zinstytucjonalizowany i jest ograniczona odpowiedzialnością konstytucyjną. Hegemon nie jest w takiej sytuacji bezkarny. Przykładem mogą być losy prezydentów amerykańskich (np. Johnsona czy Nixona).
Jestem zdania, że powyższe rozważania nie wykluczają, iż w początkowym procesie budowy demokracji lub w czasie wielkiego kryzysu społecznego jeden ośrodek dyspozycyjny wskaże drogę do stworzenia społeczeństwa obywatelskiego, dokonując likwidacji dawnego reżymu, uruchomiając konieczne i szybkie reformy, ale nie wykorzystując przy tym dla własnych celów powierzonego mu przez społeczeństwo zaufania, czego najlepszym dowodem jest późniejsze usunięcie się w cień.
Nie da się ukryć, że ośrodków decyzyjnych w demokracji może być, oczywiście, wiele. Mogą to być jednostki i grupy, organy władzy publicznej lub przywódcy polityczni, ekonomiczni, społeczni czy religijni. Ośrodki mogą się przenikać, wspierając się lub atakując się. Ośrodek decyzyjny może korzystać z wielu doradców lub „pod-ośrodków” będących instytucjami lub osobami niezwykle wpływowymi w społeczeństwie, z którymi nawet Hegemon musi się liczyć. Hegemon pełni jednak rolę nadrzędną, jego zdanie się liczy dla instytucji państwowych i uczestników życia publicznego. Hegemon cieszy się wsparciem „dworu”, „zawodowych żołnierzy” i zwolenników „szeregowych”, dla których jest autorytetem oraz siłą psychiczną i sprawczą. Jest jedynym ośrodkiem wydającym dyspozycje dla podporządkowanych organów władzy publicznej i jej jednostek organizacyjnych. Posiada realne i „żywe” prawo — „prawo hegemona”. Prawo hegemona nadaje kierunek działaniom podporządkowanych (nieoficjalnie), oficjalnych organów władzy publicznej i ich jednostek oraz działaniom podporządkowanych (oficjalnie lub nieoficjalnie) ruchów politycznych czy społecznych. Prawo hegemona może również interweniować w konkretnej sprawie urzędowej, zmieniając radykalnie jej bieg. Dyspozycja Hegemona jest podstawowym źródłem „prawa hegemońskiego”. Istotą dyspozycji jest wykonanie woli Hegemona. Wola Hegemona jest podstawą dyspozycji. Hegemon może zająć się każdą sprawą w państwie. Dyspozycja może mieć charakter ogólny lub szczegółowy. Niewykonanie dyspozycji rodzi poważne konsekwencje, które mają charakter rozsiany lub skupiony (sankcje rozsiane i skupione).
Wielość ośrodków decyzyjnych w modelu idealnym jest środkiem do koherencji życia publicznego i politycznego, polegającej na jak najlepszym wykonywaniu przez wszystkie instytucje władzy publicznej swoich obowiązków i uprawnień, na wzajemnej kontroli i ograniczeniach prawnych. W modelu teoretycznym Hegemon nie znosi konkurencji, jest władzą — używając nieco Heglowskiego języka — sam dla siebie i przez siebie. Instytucja Hegemona sprawia wiele problemów w społeczeństwie obywatelskim, w strukturach władzy państwowych i w normalnym funkcjonowaniu życia politycznego oraz całego społeczeństwa. Powstają wątpliwości co do zgodności z prawem decyzji agend prawotwórczych, organów prawo stosujących oraz organów władzy publicznej, wydanych de facto na podstawie dyspozycji Hegemona. Wątpliwy jest charakter prawny samych „dyspozycji hegemońskich”. Ponadto Hegemon rodzi konflikty, gdyż swojej władzy nie czerpie z majestatu prawa, ale z uzurpacji i własnych wpływów, a to powoduje, iż może odczuwać niedosyt i dążyć do konfliktów z przeciwnikami realnymi lub domniemanymi, w których czuje się dobrze, jako że powodują one psychiczne rozprężenie i poczucie pełni władzy.
Moje rozważania dotyczą głównie Hegemona o charakterze społeczno-politycznym lub władczo-ideologicznym. W ustroju totalitarnym prawo hegemona jest też prawem oficjalnym, powszechnie obowiązującym, na podstawie którego dokonuje się czynności urzędowych. W ustroju formalnie demokratycznym jest to prawo „głębsze”, nieformalne, na podstawie którego również faktycznie podejmuje się wszelkie działania urzędowe i państwowe.
Ideę Hegemona wcielali w praktyce w życie I sekretarze partii komunistycznych w dawnym bloku komunistycznym, w warunkach tzw. demokracji socjalistycznej. W pewnym sensie idee te bliskie były autorytarnym władcom w wielu państwach Europy przed wybuchem II wojny światowej. W Polsce przykładowo rola Marszałka Piłsudskiego i obozu sanacyjnego była ogromna. Należy jednak uwzględnić w tym ostatnim przypadku ówczesne okoliczności wewnętrzne i uwarunkowania międzynarodowe.
Czy i jakie jest psychologiczne uzasadnienie prawa hegemona? Z badań Ericha Fromma nad totalitaryzmem wynika jasno, że społeczeństwa mogą „uciekać od wolności”, oddając władzę dyktatorom lub rządom autorytarnym w celu poczucia bezpieczeństwa psychicznego i stabilizacji życiowej oraz zrzucenia odpowiedzialności na kogoś innego podejmującego zamiast obywateli ważne decyzje dotyczące ich, oraz z powodu potrzeby autorytetu, pewności w życiu i szacunku dla siły i stanowczości. Władza hegemońska znajduje swe psychologiczne uzasadnienie w cechach człowieka, a zwłaszcza w potrzebie bezpieczeństwa, poczucia stabilizacji i wspólnoty oraz „ucieczce od wolności” związanej z przerzuceniem odpowiedzialności za nasze życie na kogoś innego. Hegemon władzę zdobywa i utrzymuję przemocą lub siłą autorytetu. Jego autorytet może wynikać z osobowości władcy lub systemu strachu i terroru. Istotną rolę odgrywa konformizm społeczny („żyjemy tak, jak inni z lęku przed alienacją i odrzuceniem”).
Okres międzywojenny w Europie jest znakomitym przykładem czasów, w których tendencje autorytarne przeważają nad demokratycznymi, zarówno wśród polityków, jak i społeczeństwa (oprócz Wielkiej Brytanii i Francji). Psychologiczne uzasadnienie prawa hegemona wyjaśnia, dlaczego ludzie popierali silną władzę, autorytaryzm, sanację życia publicznego, i dlaczego degustował ich rozpad obozu sanacyjnego i kłótnie wewnętrzne.
W nauce historii używa się pojęcia dekompozycji dla nazwania procesu rozpadu obozu sanacyjno-piłsudczykowskiego po szokującej całe społeczeństwo śmierci 67-letniego Marszałka. Piłsudczycy rozumiani jako zwolennicy idei państwowych Piłsudskiego i samej jego osoby (głównie chodzi o osoby na wysokich stanowiskach państwowych) znaleźli się w trudnej sytuacji . Mówi się o powstaniu obozu „zamkowego” i „wojskowego”. Pierwszy za przywódcę wziął prezydenta Ignacego Mościckiego (wspartego wicepremierem Eugeniuszem Kwiatkowskim), a drugi – generała, a potem od 10 listopada 1936 r. marszałka, Edwarda Rydza, wspieranego przez generalicję, dużą część piłsudczyków oczekujących silnego jednoosobowego kierownictwa i radykalne ruchy wodzowskie. Z ustnych dyspozycji i opinii wygłaszanych przez Komendanta za życia starano się skonstruować wolę umierającego w przedmiocie następstwa wojskowego i politycznego. Jak była „wola Komendanta”? Niezależną pozycję zachowywał minister spraw zagranicznych płk Józef Beck w sferze polityki międzynarodowej (minister od 2 listopada 1932 r.). Testament wojskowy wraz ze stanowiskiem Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych (GISZ) odziedziczył generał Rydz. Przeciwnikiem Rydza i Mościckiego stał się premier, płk Walery Sławek, przez Piłsudskiego desygnowany nieformalnie na swego następcę i przyszłego prezydenta RP, zasłużony twórca BBWR i ideolog założeń konstytucji kwietniowej. Prezydent Mościcki, od 8 maja 1933 r. sprawujący drugą kadencję, nie chciał ustąpić ze stanowiska. Odżyły w nim ambicje polityczne. Wedle Pobóga-Malinowskiego , następstwo polityczne po Komendancie było oczywiste dla Jego bliskich współpracowników i należało się Sławkowi, który brak rezygnacji Mościckiego z prezydentury na swą rzecz odebrał jako złamanie świętej woli politycznej samego Komendanta. Mościcki wszedł w sojusz z Rydzem, chcąc marginalizować rolę Sławka popieranego — jako prawowitego następcę wielkiego Marszałka, Wodza i Komendanta — w dalszym ciągu przez Sejm, tzw. pułkowników , byłych legionistów i sporą część obozu sanacyjnego.
Premier Sławek poddał się honorowo do dymisji w myśl zasady „niech prawo nami rządzi” (Konstytucja po śmierci Marszałka i Jego dorozumianym testamencie miała wyznaczać reguły postępowania między organami państwa). Zdecydowała o tym postawa Mościckiego, który nie chciał ustąpić ze stanowiska prezydenta na jego rzecz oraz żądanie Mościckiego, by włączył do Rady Ministrów „wicepremiera gospodarczego”, Eugeniusza Kwiatkowskiego (którego ani Sławek, ani Piłsudski nie uważali za dobrego kandydata na ministra). Sławek uznał żądanie za złamanie konstytucji kwietniowej, zgodnie z którą to Prezes Rady Ministrów wnioskował do Prezydenta o powołanie danego ministra. Rządy premiera Mariana Zyndrama Kościałkowskiego, który stanął na czele rządu w okresie kryzysu politycznego wywołanego rezygnacją Sławka, stanowiły tylko krótki „przerywnik” na drodze do zawarcia „układu” między Rydzem i Mościckim o podziale władzy. „Układ” miał być już zawarty przez oba obozy władzy w końcu 1935 r., a potwierdzony na wiosnę 1936 r. i formalnie określony w okólniku z 15 lipca 1936 r. Generał Rydz stanowił wsparcie dla słabnącego Mościckiego, który musiał podzielić się prezydencką władzą. Jak pisze świadek tamtych czasów, zafascynowany ideą legionowo-piłsudczykowską: „W wyniku kompromisu Rydz-Śmigły przechodził już z ubocza wojskowego do głównego w państwie ośrodka politycznego”.
Premier gen. Sławoj Felicjan Składkowski (premier od 13 maja 1936 r. do 30 września 1939 r., wysunięty wbrew konstytucji jako kandydat Rydza, a nie prezydenta ), najdłużej urzędujący premier w II RP pełnił rolę koordynatora – co najwyżej – działań poszczególnych ministrów wysuwanych do władzy przez obóz „Zamku” lub obóz marszałka Śmigłego-Rydza. Twierdzenie, że jego jedynymi osiągnięciami były reformy na wsi, m. in. na polu sanitarno-higienicznym (słynne „sławojki”) lub pacyfikacje przeciwników politycznych, jest przesadą. Nie da się jednak ukryć, że jego rola polityczna oraz siła w strukturach faktycznej władzy były niewielkie jak na stanowisko i kompetencje premiera regulowane konstytucją.
Zauważa się rzecz następującą: marszałek Śmigły-Rydz (od 13 maja 1935 r. GISZ) poprzez swych ministrów starał się mieć wpływ na politykę wewnętrzną i wojskową. Mościcki kontrolował politykę gospodarczą. Beck realizował autorską politykę równowagi w stosunkach z ZSSR i Hitlerem. Tym łatwiej było mu to czynić, że do pewnego czasu oba państwa prowadziły walkę na każdej płaszczyźnie, z ideologiczną włącznie. Efektem tej polityki były pakty o nieagresji z tymi sąsiadami (w Moskwie w 1932 r. i w Berlinie w 1934 r.). Przez niektórych oskarżany o prowadzenie polityki antyfrancuskiej stanowczo przeciwstawił się żądaniom niemieckim w słynnym wystąpieniu z 5 maja 1939 r. Beck nie miał wpływu na słabość polityki państw zachodnich w stosunku Hitlera.
Faktyczna i realna władza spoczywała zatem w rękach prezydenta i generalnego inspektora sił zbrojnych (potem marszałka). Głoszono nawet ideę „współprezydentury” (W. Stpiczyński). Rolę Sejmu i Senatu starano się ograniczać, choć było to trudne m. in. ze względu na postawę Sławka, który cieszył się ogromnym poparciem wśród parlamentarzystów i różnych ruchów politycznych. W 1938 r. został nawet Marszałkiem Sejmu.
Dekompozycja obozu sanacyjnego wiązała się także z rozwiązaniem BBWR przez Sławka w 1935 r. po śmierci Piłsudskiego będącego spoiwem tego konglomeratu różnych nurtów politycznych i ideologicznych. Osoba Marszałka była dla BBWR tym, czym dla demokratycznych państw jest głowa państwa. Upadek BBWR był więc kwestią czasu. Reakcją obozu Śmigłego-Rydza na brak jedności parlamentarnej piłsudczyków było powołanie przez płk Adama Koca Obozu Zjednoczenia Narodowego. Ruch zwany powszechnie „Ozonem” wykazywał tendencje faszyzujące, antysemickie, totalistyczne, a nawet nacjonalistyczne, co zbliżało go do haseł Obozu Wielkiej Polski, z której zresztą pewna część jako b. członkowie Obozu Narodowo-Radykalnego (np. zbliżeni do Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”) przeszła do Ozonu i Związku Młodej Polski (młodzieżówki sanacyjnej). Odsuwano w cień m. in. zasłużonego i ambitnego gen. Sosnkowskiego. Ozon chciał skonsolidować posłów sanacyjnych w Sejmie w jedną siłę pro-marszałkowską co nie udało się, jako że Sławek cieszył się wciąż poparciem wielu piłsudczyków. W konsekwencji Śmigły-Rydz i Mościcki zdecydowali się na rozwiązanie Sejmu w 1938 r. (po wyborze Sławka na marszałka Sejmu). Wybory z 1938 r. przebiegły już w ten sposób, że nawet Walery Sławek nie uzyskał mandatu poselskiego. Jego dramat związany z odsuwaniem go stopniowo od władzy – początkowo w 1935 r jako premiera, prezesa Związku Legionistów, a potem marszałka Sejmu w 1938 r. – i z brakiem realizacji woli wynikającej z politycznego testamentu Piłsudskiego przez hegemonów (Mościckiego i Śmigłego-Rydza) zakończył się samobójczą śmiercią.
Podkreśla się, iż od 1936 r. działało nieformalne, pozakonstytucyjne i bezprawne ciało decydujące o najważniejszych sprawach państwowych (wewnętrznych i zewnętrznych), składające się z prezydenta Mościckiego, GISZ — Rydza, premiera Składkowskiego, ministra spraw zagranicznych Becka i ministra skarbu Kwiatkowskiego. W nieformalnych procesach decyzyjnych zawsze mieli brać udział: Mościcki, Rydz, Składkowski, Beck, a także któryś z ministrów (przeważnie Kwiatkowski).
Prawem hegemońskim zawartym w politycznym testamencie Piłsudskiego było przekazanie władzy Sławkowi. Dyspozycja ta nie została wykonana, co stanowiło przejaw walki o władzę wśród obozu sanacyjnego i wysyp nadmiernych ambicji politycznych w jego gronie.
Obok władzy realnej, nieprawnej, pozakonstytucyjnej, którą posiadał jako hegemon Marszałek Piłsudski, a której ostatnim aktem było zatwierdzenie przez niego konstytucji kwietniowej i nominacja dla Sławka jako spadkobiercy (przyszłego prezydenta), istniało też prawo legalne, prawo konstytucyjne i ład konstytucyjny, odnoszący się do relacji między organami państwowymi i do zasad ustroju państwa.
Rozbieżność między realną władzą, działalnością organów państwa i polityką grup w obozie sanacyjnym a zapisami konstytucji z 23 kwietnia 1935 r. były oczywiste. Skupmy się na zasadach ustroju oraz regulacjach prawnych dotyczących Prezydenta. Założenia podstawowe Konstytucji zrywały całkowicie z ideami konstytucji marcowej. W art. 1 wyrażono zasadę etatyzmu. Tak interpretowano sformułowanie „Państwo Polskie jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. Państwo stało się najważniejszą wartość społeczną, wokół której obywatele mają organizować swe życie przy udziale odpowiednich struktur. Art. 4 precyzował, że życie społeczeństwa kształtuje się w ramach państwa i w oparciu o państwo. W praktyce zalegalizowano sytuację występującą już wcześniej, że państwo stało się głównym organizatorem życia społecznego, otoczonym kultem. Istotniejsze znaczenie dla naszych rozważań ma art. 2 Konstytucji. Stwierdzał on, że „Na czele państwa stoi Prezydent Rzeczypospolitej (…) W jego osobie skupia się jednolita i niepodzielna władza państwowa”. Była to zasada koncentracji władzy państwowej w jednej osobie. Zasada ta odrzuciła zasadę zwierzchnictwa narodu i zasadę podziału władz, wyrażone w konstytucji marcowej. Prezydent nie ponosił ani odpowiedzialności politycznej, ani konstytucyjnej. Ponosił „odpowiedzialność wobec Boga i historii za losy Państwa”. Fundamentalne znaczenie posiadał art. 3, wedle którego pod zwierzchnictwem Prezydenta pozostawały organy państwa: rząd, senat, sejm, siły zbrojne, sądy i kontrola państwowa. Konstytucja stworzyła ogólną klauzulę kompetencyjną na korzyść rządu. Konstytucja określiła kompetencje organów państwa, sprawy niezastrzeżone przekazując rządowi (art. 25 ust. 1). Z analizy konstytucji (por. art. 12-13) wynika, że Prezydent posiadał de facto i de iure wpływ na działanie każdej instytucji państwowej, co wyrażono słowami przepisu art. 11: „Prezydent Rzeczypospolitej, jak nadrzędny czynnik w Państwie, harmonizuje działania nadrzędnych organów państwowych”.
Z przepisów konstytucji (por. art. 2, art. 3 ust. 1, art. 11-15, art. 16 ust. 3-5, art. 25 ust. 5, art. 28, art. 29 ust. 3 i 4, art. 30 ust. 2, art. 32 ust. 4, art. 36, art. 47 ust. 1, art. 49 ust. 1 lit.b, art. 52 ust. 2, art. 54-57, art. 58 ust. 5, art. 62 ust. 1, art. 63, art. 65 ust. 1, art. 69 ust. 1, art. 71 ust. 2, art. 74, art. 77 ust. 3, art. 78 ust. 1, art. 79 ust. 1 i 2, art. 80), wynika, że Prezydent Rzeczypospolitej posiadał kompetencje ustawodawcze (np. wydawanie dekretów z mocą ustawy z tytułu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi i administracją, w przerwach między kadencjami sejmu oraz na podstawie upoważnienia ustawowego, prawo weta zawieszającego, zwoływanie, odraczanie i zamykanie sesji sejmowych, promulgacja i publikacja ustaw) ustrojodawcze (np. inicjatywa w sprawie zmiany konstytucji, prawo weta wobec poselskiego projektu zmiany konstytucji), wykonawcze lub elekcyjne (np. mianowanie premiera i ministrów na jego wniosek, mianowanie sędziów, I Prezesa Sądu Najwyższego, sędziów Trybunału Stanu, wykonywanie prawa łaski, mianowanie GISZ i prezesa NIK, reprezentacja państwa w stosunkach zewnętrznych, zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi), kontrolne (np. prawo rozwiązania sejmu i senatu, prawo odwołania premiera, naczelnego wodza, GISZ, ministrów), nadzwyczajne na wypadek wojny (np. wyznaczanie następcy, mianowanie naczelnego wodza, wydawanie dekretów w zakresie prawie całego ustawodawstwa).
Prerogatywy prezydenta były bardzo silne (zob. art. 13). Zmiana konstytucji była niemożliwa bez jego zgody (por. art. 80). Sejm i senat mogły zostać rozwiązane bez przyczyny (zob. np. art. 12 lit. b, art. 80 ust. 5). Premier i rząd ponosili odpowiedzialność przed Prezydentem, który ich odwoływał i powoływał bez udziału parlamentu (zob. art. 12 lit.a i art. 28). Prezydent mógł sprawować władzę ustawodawczą, ograniczając rolę parlamentu ze względu na swe konkretne uprawnienia ustawodawcze takie, jak odraczanie sesji (art. 35 ust. 2 i 3), zamykanie ich, rozwiązanie parlamentu, wydawanie dekretów z mocą ustawy (art. 49 ust. 1 lit. b i art. 55-57). Prezydent obsadzał najważniejsze urzędy w państwie (nawet np. 1/3 senatu – art. 47 ust. 1). Jego władza może być oceniana jako ustanowienie konstytucyjnej formy rządów autorytarnych, choć nie były to rewolucyjne i skrajne rozwiązania w ówczesnej europie. Dzięki takiej konstrukcji normatywnej – jak słusznie podkreśla G. Górski czy M. Kallas – Polska zachowała byt polityczny mimo okupacji kraju (zob. znakomite i wizjonerskie przepisy art. 24!). Ciągłość władzy państwowej została utrzymana, głównie dzięki tak szerokim konstytucyjnym uprawnieniom Prezydenta i dalekowzroczności twórców konstytucji (bazującej na tezach Stanisława Cara z 1933 r.).
Kilka słów wypada poświęcić konstytucyjnoprawnej pozycji Prezesa Rady Ministrów i rządu oraz sejmu i senatu.
Zgodnie z art. 25 ust. 1 Konstytucji „Rząd kieruje sprawami państwa, niezastrzeżonymi innym organom władzy”. Zwiększono kompetencje rządu. Umocniono pozycję premiera. Reprezentował on rząd, kierował jego pracami, ustalał ogólne zasady polityki państwowej (art. 25 ust. 3). Na jego wniosek Prezydent powoływał ministrów (zob. art. 12 lit.a). Zgodnie z art. 28, Prezydent mógł odwołać Prezesa Rady Ministrów i ministrów w każdym czasie. Jak zauważa J. Bardach, to do premiera, a nie do rządu, jak było w konstytucji marcowej, należało ustalanie ogólnych zasad polityki państwowej. Polityka poszczególnych ministrów musiała być zgodna z tą wytyczoną polityką (art. 25 ust. 4). O trybie i kompetencjach rządu i ministrów decydował w dekrecie Prezydent (art. 25 ust. 5). Zauważmy, że teoretycznie pozycja premiera była bardzo silna, choć jego osobę uzależniono od prezydenta. Mimo to od premiera właśnie zależała bieżąca polityka w poszczególnych dziedzinach życia społecznego, którymi zajmowali się ministrowie i resorty. Prezes Rady Ministrów Sławoj Felicjan Składkowski, którego rząd powstał w wyniku zakończenia konfliktu o władzę między obozem Śmigłego i obozem Mościckiego po śmierci Marszałka, nie realizował w takim stopniu swych uprawnień, dzięki czemu inicjatywę przejmowali inni politycy, jak np. wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, z korzyścią dla polskiej gospodarki.
Rola Sejmu została wydatnie ograniczona (por. art. 31-45). Co prawda, zachował prawo do kontroli rządu w postaci wotum nieufności (zob. art. 29 i art. 31 ust. 2 lit.a i b), ale musiał to czynić z wielkim wyczuciem, jako że Prezydent był władny rozwiązać parlament (zob. art. 29 ust. 4), a odwołanie rządu lub ministra przez sejm wymagało zgody Prezydenta (por. art. 29 ust. 3). Ponadto zgodnie z art. 31 ust. 3. konstytucji, „funkcje rządzenia państwem nie należą do sejmu”. Wedle przep. art. 31 ust. 1, „Sejm sprawuje funkcje ustawodawcze i kontrolne nad działalnością Rządu, nadto do niego należy ustalanie budżetu i nakładanie ciężarów na obywateli”. Ograniczono immunitet parlamentarny i nietykalność (art. 41-42). Wzmocniono rolę Senatu, który również posiadał uprawnieni kontrolne wobec rządu (zob. art. 29 ust. 3 i 4, art. 30 ust. 2 i 3), a np. odrzucenie jego poprawek wymagało większości 3/5 w sejmie (zob. art. 53 ust. 2). Pozycja parlamentu został generalnie obniżona, w porównaniu z konstytucją marcową.
Praktyka polityczna po 1935 r. nie pozostawiała złudzeń co do ograniczenia roli parlamentu. Przejawem tego było chociażby rozwiązanie parlamentu w 1938 r. Parlament zachował prawo interpelacji (zob. art. 31 ust. 2 lit.c i art. 45), ale ich ilość, podobnie jak ilość uchwalonych ustaw, znacznie spadła. Ograniczono zakres kompetencji ustawodawczych na rzecz prezydenta (sejm nie mógł się zajmować sprawami organizacji rządu, zwierzchnictwa Sił Zbrojnych, organizacji administracji rządowej — por. art. 56). Wyłączono inicjatywę ustawodawczą sejmu w sprawie budżetu (zob. art. 50 ust. 2). Zmiana Konstytucji nie mogła nastąpić bez zgody Prezydenta (płynie taki wniosek z art. 80 ust. 4 i 5). Nie wybierało go już Zgromadzenie Narodowe, jak w konstytucji marcowej, ale elitarne Zgromadzenie Elektorów (por. art. 16-18).
Konstytucja kwietniowa nie pozbawiała możliwości działania wielu partii politycznych (por. np. art. 5 ust. 2 i 3 – wolność sumienia, słowa i zrzeszeń, których granicą jest „dobro powszechne”). Emanowała etatyzmem (por. art. 4-10). W praktyce dominującą pozycję posiadał szeroko rozumiany obóz sanacyjny, czemu sprzyjały „elitarne” ustawy – ustawa z dnia 8 lipca 1935 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu i ustawa z dnia 8 lipca 1935 r. Ordynacja wyborcza do Senatu oraz akty wykonawcze do tych ustaw. Wynikało z tegoż prawa wyborczego, że pod przewodnictwem ministerialnego komisarza wyborczego ustalano jedną (!) listę na okręg, a na senatorów mogła glosować określona grupa ludzi (z tytułu zaufania, wykształcenia lub zasługi). Odrzucono po raz pierwszy w historii II RP zasadę proporcjonalności w wyborach, a zasadę równości znacznie ograniczono. Podniesiono wiek czynnego i biernego prawa wyborczego do sejmu (24 i 30 lat) i senatu (30 i 40 lat). Ograniczono immunitet poselski tylko do „uczestnictwa w pracach Sejmu” (art. 41-42 Konstytucji) Partie nie wysuwały już kandydatów na posłów i senatorów, a ci zaś w parlamencie łączyli się w „grupy regionalne”, a nie w kluby (zatem zrealizowano ideę Sławka o społeczeństwie bezpartyjnym?!).
W praktyce ograniczenie roli parlamentu miało korzystny wpływa na rozwój polskich kodyfikacji, które powszechnie uznawane są za dzieła genialne pod względem prawniczym (funkcjonowały po kilkadziesiąt lat, np. kodeks karny, kodeks handlowy, prawo wekslowe, prawo czekowe etc.). Wydano je w większości w postaci prezydenckich dekretów.
Prawa obywatelskie wpisane do konstytucji w praktyce często były ograniczane przez administrację i sądy, zwłaszcza w odniesieniu do przeciwników politycznych i opozycji pozaparlamentarnej. Prawa wyborcze do parlamentu stały się fikcją, w samorządach ustanawiano komisarzy, konfiskowano czasopisma (choć ukazywało się ich sporo), naruszano wolność zgromadzeń. Jak pisze J. Bardach, „System polityczny utrwalony przez konstytucję kwietniową stanowił wyraz autorytarnych dążeń obozu sanacyjnego. Jego rozwiązania wyrażały nieufność do założeń instytucjonalnych demokracji politycznej, niechęć do uznawania społeczeństwa jako podmiotu władzy państwowej, a przede wszystkim dążenie do trzymania władzy w rękach tego obozu. Jego praktyczna realizacja prowadziła do ograniczenia wpływu społeczeństwa na politykę państwa”. W innej opinii, konstytucja kwietniowa była próbą znalezienia „trzeciej drogi” (liberalna demokracja a totalitaryzm , tworząc „polską odmianę ustroju parlamentarnego, odbiegającego w zasadniczy sposób od koncepcji faszystowskich”. Zdaniem G. Górskiego, „(…) rozwiązania przyjęte w Konstytucji Kwietniowej nie tylko tworzyły przesłanki ustrojowe stabilizacji politycznej w kraju, ale również w żaden sposób nie godziły w demokratyczne instytucje i demokratyczne tradycje polskie. Godziły natomiast wynaturzenia demokracji, których nie brakowało w polskim życiu publicznym, zwłaszcza w okresie 1922-1926”. Można mieć pewne wątpliwości w kwestii oceny ograniczenia roli parlamentu w kontekście idei demokracji.
Okólnik premiera Składkowskiego z lipca 1936 r., mówiący o tym, że marszałka Rydza należy zgodnie z życzeniem prezydenta Mościckiego traktować jako drugą osobę w państwie po prezydencie, był absolutnym bezprawiem i naruszał w sposób oczywisty ład konstytucyjny. Premier nie miał takiej kompetencji, by dokonać zmiany konstytucji kwietniowej. Tymczasem poprzez wydanie stosowanej deklaracji lub oświadczenia – bo nie był ów okólnik niczym więcej w świetle ówczesnego prawa – zniszczono podstawy władzy prezydenckiej i założenia konstytucji kwietniowej. Okólnik Składkowskiego oraz ranga marszałka dla Rydza były wynikiem kompromisu pomiędzy rywalizującymi ze sobą obozami – „Zamku” i „wojskowych”. Od tej pory władzę dzielono zgodnie z umową między siebie, zajmując swoimi ludźmi stosowne stanowiska w rządzie, wojsku i administracji.
Zgodnie z konstytucją kwietniową władza niemal dyktatorska należała do prezydenta. Nie było w tym nic dziwnego w ówczesnej Europie, pogrążonej skutkami I wojny światowej i słabością parlamentaryzmu nie potrafiącego poradzić sobie z problemami społeczeństwa. „Układ” między Rydzem i Mościckim wprowadzał nieład konstytucyjny Ibidem, s. 582, przyp. 12. Walery Sławek od samego początku destabilizacji obozu sanacyjnego, wywołanej śmiercią Marszałka i rywalizacją o władzę, wzywał do przestrzegania prawa i Konstytucji. Swoją drogą chciał wszak także uwzględnienia „woli Komendanta”, tego szczególnego rodzaju nieoficjalnego, hegemońskiego prawa, zostawionego w dorozumianym testamencie politycznym, jako że Komendant posiadał „tak pełną władzę moralną”, jakiej nikt już posiadać nie mógł po nim, ale każdy musiał się liczyć z jego dyspozycją. Sławek chciał spełnienia politycznego testamentu Piłsudskiego, a następnie rządów zgodnych z Konstytucją i prawem, tłumacząc to faktem, że „rozstrzygnięcia Piłsudskiego stawały się rozkazem najwyższym i prawem obowiązującym” [pogrub. własne]. Właśnie na plenarnym posiedzeniu klubu BBWR w dniu 5 lipca 1935 r. zaatakował próby niekonstytucyjnych „układów” lub pozakonstytucyjnych rządów po śmierci Marszałka. Mówił tak: „Prawo, jako naczelny regulator ma nami rządzić, a w ramach prawa ten, kogo prawo do tego wyznacza…”. Konstytucję uznał za „układ organizacji państwa”, który wskazuje, „kto jakie materie ma rozstrzygać”. Niekonstytucyjnym układom obozów władzy mówił : „Nie usiłujmy przekładać decyzji na autorytety, które byśmy poszukiwali poza ramami przez konstytucję określonymi, na autorytety, które mogłyby wejść w sprzeczność z organizacją państwa lub tez z prawem, w konstytucji zawartym”. Sławek, podobnie, jak odsunięci od steru „pułkownicy” i tzw. lewica sanacyjna, wierna ideom Piłsudskiego, nie byli w stanie zaakceptować rosnącej władzy Rydza, która miała nielegalny i niekonstytucyjny, militarno-wodzowsko-autorytarny charakter. Bardzo krytycznie na temat okólnika Składkowskiego: J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, op. cit., s. 507.}
Nikt jednak nie zdobył pozycji porównywalnej do Marszałka Piłsudskiego. Nikt nie posiadał takiej charyzmy, siły woli, talentu i autorytetu. Spory niemożliwe za życia Piłsudskiego wybuchły ze zdwojoną siłą, czego przykładem stała się obrona parlamentaryzmu przez grupę Sławka przed totalitarnymi zapędami obozów hegemońskich – „Zamku” i wojska. Nikogo już chyba nie dziwił ów fakt, mimo że w nieodległej przeszłości, w większości, członkowie obozów rywalizujących ze sobą o władzę po śmierci Marszałka, jak i członkowie parlamentu, stanowili dumną elitę legionistów i piłsudczyków. Okazało się, że władza hegemońska Piłsudskiego, wynikająca z jego zasług, talentów i woli (a nie z przepisów prawa czy konstytucji), nie może być odziedziczona przez żadnego z potencjalnych następców. Mościcki, mimo zasług na innym polu życia społecznego (przemysł), okazał się zbyt słabym politykiem, by realizować swą wielką prezydencką władzę. Śmigły-Rydz realizował swą władzę w sposób niezgodny z konstytucją, którą uchwalił wszak w 1935 r. obóz, którego był członkiem. Nie respektowano reguł gry zawartych w konstytucji (deprecjacja Mościckiego jako prezydenta). Nie realizowano testamentu politycznego Piłsudskiego (degradacja i zniszczenie polityczne Sławka). Zwolennicy Rydza tłumaczyli to tym, że dysonans między władzą realną i konstytucyjną zostanie przezwyciężony przez zastąpienie w 1940 r. Mościckiego na stanowisku prezydenta przez Śmigłego-Rydza. Wówczas nie byłoby już konstytucyjnoprawnych wątpliwości co do władzy hegemońskiej Rydza. Marszałka Śmigłego-Rydza środowisko wojskowych i grup faszyzujących idealizowało nieudolnie na wzór Piłsudskiego („Wodzu, prowadź na Kowno!”). Uprawiano kult wodza. Nie zapominajmy, że cały czas prezydentem był Ignacy Mościcki, który zgodnie z konstytucją kwietniową skupiał w swym ręku pełnię władzy w państwie, a wszystkie inne organy zgodnie z art. 2 i art. 3 ust. 1 konstytucji podlegały właśnie mu. W tym czasie Beck prowadził własną politykę zagraniczną (wbrew art. 25 ust. 3 i 4), doprowadzając do zajęcia Zaolzia w 1938 r. i do posądzenia o współpracę Polski z Hitlerem. Buńczuczne i pewne siebie głosy obozu wojskowych („Zwarci, silni, gotowi”, „Nie damy Gdańska!”) miały się nijak do słabości armii w konfrontacji z nowoczesnymi armiami sąsiadów.
Ważne w naszych rozważaniach jest, że w obliczu wielce prawdopodobnej wojny z Hitlerem doszło do konsolidacji sił piłsudczykowskich wokół struktur najwyższej władzy i wojska. Obozy hegemońskie Mościckiego i Rydza po przeprowadzonych zgodnie z oczekiwaniami wyborach do parlamentu w 1938 r. (absolutne zwycięstwo OZN – 57% mandatów, bardzo wysoka frekwencja – 67%, w porównaniu z frekwencją z 1935 r. – 46% ). musiały zawrzeć całkowity pokój. Dramatyczne wystąpienie w maju 1939 r. ministra Becka w Sejmie zostało odebrane bardzo dobrze w kręgach parlamentarzystów i piłsudczyków. Pojęcie honoru państwa i wspólnoty obywateli jako honorowego narodu nawiązywało do dumnych lat zwycięstw odnoszonych z Józefem Piłsudskim, najprzód jako Komendantem, potem Naczelnikiem, Naczelnym Wodzem i Marszałkiem . Konsolidacja sił piłsudczyków przyszła jednak za późno. Państwo nie było przygotowane do totalnej wojny, jaką szykował Hitler, który był prawdziwym hegemonem, w przeciwieństwie do dość umiejętnie wylansowanego Śmigłego-Rydza czy niezbyt silnego politycznie Mościckiego. Stabilizacja w obozie sanacyjnym wiązała się zatem z zagrożeniem zewnętrznym przez wspólnego wroga. Wewnątrz sanacja w dalszym ciągu była podzielona (np. gen. Żeligowski i jego animozje do Rydza ). Państwo polskie było wówczas zróżnicowane gospodarczo, narodowościowo i społecznie, reformy nie wszędzie przebiegały z równą siłą. Dzięki oparciu się na władzy dwóch hegemonów wiele reform (np. w prawie, przemyśle) można było przeprowadzić, silniej kontrolować społeczeństwo (prasa, stowarzyszenia, zgromadzenia) i ruchy wrogie władzy i ustrojowi (komuniści), ale jednocześnie mogły być to działania niezsynchronizowane i pozbawione wewnętrznej spójności (np. brak programu wobec mniejszości białoruskiej i ukraińskiej). Sfery wpływów obozów: prezydenckiego i GISZ mogły „nakładać się na siebie”, nie zawsze wytyczając lub mogąc wytyczyć jasne linie podziału (np. w sferze działalności organów administracji samorządowej czy państwowej).
Konstytucja kwietniowa stała się martwym prawem w odniesieniu do koncentracji władzy państwowej w rękach prezydenta. Władzę skoncentrowano de facto w paru rękach i podzielono ją na różne obszary życia, sfery wpływu i znaczenia. Realizowano jednak zasadę konstytucyjną, że państwo jest ważniejsze od jednostki, a o znaczeniu jednostki w społeczeństwie świadczą jej zasługi dla państwa. Piłsudczycy byli ludźmi w przeszłości popierającymi gorąco działania i myśl państwową Piłsudskiego. W rzeczywistości po 1935 r. nie mogli się odnaleźć, budując przeciwne sobie obozy, dzieląc niekonstytucyjnie władzę, niszcząc własne idee i swych dawnych kompanów. Zabrakło wodza na miarę Piłsudskiego i zdyscyplinowanego działania całego obozu sanacyjnego. Przejawem jego rozbicia, ale i różnorodności, było podjęcie przez część piłsudczyków prób współpracy z opozycją, w tym również pozaparlamentarną (np. PPS). Myśl sanacyjna rozpływała się. Okres 1938-1939 i naprężenie militarne były – mimo wysokiego poczucia odpowiedzialności społeczeństwa za niepodległość państwa –tylko patriotycznym wstępem do klęski wojny obronnej w 1939 r. Wielu jednak piłsudczykom i ich duchowym uczniom pozwoliło to zrozumieć, że państwo jako wartość jest kategorią priorytetową, a dialog z opozycją demokratyczną, odpowiedzialność za państwo, ład konstytucyjny i jedność polityczną obozu rządzącego są elementem konstytuującymi państwo w okresie ciężkiej próby.
Reasumując rozważania o prawie hegemona w Polsce piłsudczykowskiej po 1935 r., pokreślić trzeba, że po śmierci Piłsudskiego utrzymano praktyczną zasadę, że ważniejszym prawem od konstytucji w zakresie działalności organów państwa jest „prawo” nieformalne, ustalone przez polityków umownie lub przymusem. Utrzymano zatem prawo hegemona jako pewną ideę, dzieląc jednak owe prawo pomiędzy rywalizujące dwa obozy: Prezydenta i GISZ. Piłsudski sprawował rządy pozakonstytucyjne. Natomiast GISZ – gen. Rydz pełnił rolę znacznie odbiegającą od zapisów Konstytucji z 1935 r. O ile władza Prezydenta w tak wielkiej postaci miała umocowanie konstytucyjne, to władza GISZ nie miała takich podstaw, a okólnik z 1936 r. w świetle prawa był absolutnym bezprawiem. Można powiedzieć, że władza hegemońska prezydenta była prawem hegemońskim w świetle oficjalnego prawa i postanowień konstytucyjnych. Mościcki nie posiadał jednak tak silnej władzy w praktyce, będąc ograniczony władzą realną obozu Śmigłego-Rydza. Śmigły-Rydz jako GISZ i marszałek posiadał natomiast realną władzę i wpływ na działalność organów państwa, a nie władzę w sensie konstytucyjnoprawnym. Samodzielna i autorska polityka zagraniczna w wykonaniu Józefa Becka również nie podlegała raczej uzgodnieniu z szefem rządu gen. Składkowskim, który teoretycznie wszak miał prawo konstytucyjne wyznaczać zasady polityki państwowej, do jakich to minister powinien się stosować. Realną władzę po prawdziwym hegemonie podzielono pomiędzy dwa obozy z zachowaniem pozycji Becka. Konstytucja odgrywała mniejszą rolę, jeśli chodzi o funkcjonowanie organów władzy i wpływ na władzę państwową. Używając słów z zakresu prawa spadkowego, można powiedzieć, że obóz sanacyjny dokonał działu spadku hegemonii Piłsudskiego w drodze umowy, po licznych kłótniach o prawo do spadku między dawnymi zwolennikami Komendanta
Nie można jednak oceniać li tylko krytycznie idei narastającej konsolidacji pełni władzy politycznej wokół marszałka Śmigłego–Rydza (próba ustanowienia jednego hegemona). Poczucie siły, jedności społeczeństwa, bezpieczeństwa zewnętrznego (ale i wewnętrznego) było od czasów Komendanta związane z Wojskiem Polskim jako ostoją państwa i społeczeństwa. Tak było w wielkiej wojnie polsko-bolszewickiej, kiedy bohaterskie Wojsko Polskie z charyzmatycznym Naczelnym Wodzem uratowało Państwo Polskie i Europę od „czerwonej” zagłady. Jeśli stosujemy oceny prawne (legalne) i oceny post fatum, zapominamy o ocenach ex ante, które mówią nam, że taka konsolidacja władzy miała charakter racjonalny w owym czasie (1935-1939) i okolicznościach (groźba wojny).
Transformacja formalnego, prezydenckiego ustroju autorytarnego, określonego konstytucją kwietniową, w kierunku mniej lub bardziej formalnej, autorytarno-militarno-wodzowskiej władzy w państwie następowała na trzech poziomach porządku prawnego. Na poziomie tworzenia prawa (np. okólnik Składkowskiego, ustawy represyjne dla przeciwników obozu władzy, prawo wyborcze), stosowania prawa (np. działalność represyjno-polityczna urzędów, sądów i policji, represje administracyjne i karne ze strony urzędów, obozy odosobnienia dla przeciwników, konfiskata prasy, huczne obchody z udziałem wojska, kult wodza, wybór premiera i ministrów z obozu GISZ, awans Rydza na generała broni i marszałka, odznaczenie go Orderem Orła Białego, wyznaczenie na szefa sił zbrojnych i następcę na urzędzie prezydenta, uznanie go przez Mościckiego za „Wodza Narodu”) i wykładni prawa (np. interpretacja pojęć nieostrych typu „zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku publicznego”, obraza władzy lub imienia Marszałka, interpretacja okólnika z 1936 r. na korzyść Rydza) zauważamy wyraźnie tę tendencję transformacji „kwietniowego” ustroju autorytarno-prezydenckiego w kierunku państwa wodzowskiego o charakterze autorytarno-militarystycznym (hegemonia wojskowo-polityczna jednostki). Nieformalna (w gruncie rzeczy), nielegalna i niekonstytucyjna transformacja ustrojowa wynikała z zagrożeń zewnętrznych i ze społecznych oczekiwań silnego, jednoosobowego kierownictwa w państwie, zwłaszcza w obliczu wojny i niepokojów wewnętrznych. Jest to jedyne – wydaje mi się — usprawiedliwienie dla zarzutów o zachwianie zasady państwa prawa w okresie rządów sanacji. „Żywa” konstytucja (nieoficjalne prawo hegemońskie) zastępowała systematycznie konstytucję pisaną, która – jak na paradoks! – była konstytucją quasi-autorytarną oraz wybitnie spójną aksjologicznie, tyle że absolutnie niekompatybilną na płaszczyźnie prawnych, prezydenckich kompetencji i ówczesnych, faktycznych, personalnych cech prezydenta. Hegemonem miał zostać nowy zwycięski wódz, Śmigły-Rydz. Ten proces aprecjacji jego osoby i władzy był „żywą” konstytucją. Wojna przerwała tę transformację ustrojową oraz pozbyła sanację złudzeń o rządach wodzowskich i powrocie do władzy.
Data publikacji: 03-11-2008